środa, 21 sierpnia 2019

Od Michaela do Anastazji

Cóż sama rozmowa z człowiekiem innym niż znajomi z klatek, było już niezłym sukcesem. Chociaż nie sprawiało mi takiej wielkiej radości odzywanie się, to jednak miłą odmianą było się do kogoś odezwać, nawet jeśli to był ktoś nieznajomy, a wspólny kontakt był wręcz znikomy, a kolejne spotkanie mogło się nawet w ogóle w przyszłości nie zdarzyć w takim mieście jak Nowy York. Nie spotkał się przynajmniej z osobą namolną, których naprawdę nie trawił zwłaszcza, gdy są to widzowie jego walk i spotkają go na mieście zwykle chcą spróbować pogadać, ale ważna zasada "Nie gadaj z ludźmi z podziemi". Dzisiaj już najważniejsze była chwila relaksu z grania na gitarze, a nie ciągłym spędzaniu czasu z psami, które potrafiły doprowadzić czasem do białej gorączki, ale nie narzekam, bo kocham te psiaki jak bym wychował od szczeniaka. Moje rozmyślanie trochę się ukróciło, gdy odezwała się w sprawie Marty'ego Robbinsa. Coś mi mówiło, ale tak dawno już nie słuchałem jakiejkolwiek muzyki oprócz "Cult To Follow", ale gdy ta na czekała na odpowiedź olśniło mnie. Delikatnie uśmiechnąłem chociaż z trudem, by wyglądać na milszego, nie lubię się uśmiechać od pewnego czasu prawie w ogóle tego nie robię i po tym spotkaniu na pewno się nie uśmiechnę, bo aż przyprawia mnie to o ból policzków. 
- Nie tym razem, ale jeśli trafisz na mnie, gdy będę miał ze sobą inną gitarę to może zagram coś na życzenie – próbowałem się uśmiechnąć trochę szerzej, ale szybko uspokoiłem się ponownie wracając do poprzedniej miny, czyli bardziej opanowanej. Dziewczyna sporo się uśmiechała, ciekawe dlaczego, możliwe, że taki typ człowieka, ale nie będę się jakoś nad tym wiecznie zastanawiać. Pokiwałem głową słysząc jej imię Anastazja, przynajmniej się przywitała i chyba należałoby zrobić to samo. Wyciągnąłem dłoń w jej kierunku próbując powiedzieć dość wyraźnie swoje imię 
- Michael -dziewczyna zareagowała jakbym ją wyrwał z jakiś myśli i nie wiele myśląc chwyciła moją dłoń delikatnie ją potrząsając 
- Miło poznać - powiedzieliśmy w tym samym momencie, co tylko prychnąłem delikatnie rozbawiony. Zawsze śmieszyło mnie to, gdy ktoś mówił w tym samym momencie, a jeszcze bardziej gdy jedną z tych osób byłem ja sam. Kiedyś dość często zdarzało mi się to z moją sympatią czy najlepszym przyjacielem, ale dawno te czasy minęły. Pokręciłem delikatnie głową, przeczesując dłonią swoje włosy
- Umiesz grać co nie? - zapytałem i machnąłem, by podeszła bliżej wzmacniacza. Ta tylko pokiwała głową, więc podałem jej swoją gitarę, chociaż na chwilę się zamachałem. Bardzo dbałem o rzeczy i próbowałem, by się nie zniszczyły, jak już to zakurzyły - Więc zagraj coś - usiadłem na murku czekając na jej występ.
(Anastazja?)