niedziela, 11 sierpnia 2019

Od Erica cd Jodissela

Wysłuchałem słów szatyna, z delikatnym rozbawieniem obserwując, jak starał się sprawiać wrażenie nieco wyższego. Finalnie uścisnąłem jego dłoń, jednocześnie pozwalając sobie na nieco szerszy uśmiech, który skutkował nieznacznym ukazaniem moich zadbanych zębów.
- Też mam taką nadzieję - odparłem, mierząc chłopaka spojrzeniem. Odniosłem wrażenie, że coś w jego zachowaniu zdążyło się delikatnie zmienić. Nie mogłem jednak ocenić, z jakiego powodu, dlatego uznałem, że musiało mi się wydawać. - W sprawie wywiadu odezwę się, gdy tylko będę znać swoje stabilne plany na najbliższe dni. 
Po tych słowach udałem się do wyjścia, z zadowoleniem poprawiając torbę przy moim boku. Satysfakcjonował mnie fakt, że prawdopodobnie jako jedyny z kadry będę na gali w oryginalnym stroju. Reszta moich niezbyt obdarzonych kreatywnością znajomych ograniczy się zapewne to drogich, aczkolwiek niekoniecznie przyciągających uwagę kreacji. Dla mnie było to dość korzystne - lubiłem skupiać na sobie spojrzenia podczas podobnych uroczystości. 
Droga do mieszkania minęła mi na podobnych rozmyślaniach, dlatego też czas zleciał mi dość szybko. Po wjechaniu windą na szóste piętro automatycznie skierowałem się w stronę właściwych drzwi. Nie mogłem odzwyczaić się od naciskania klamki zamkniętego mieszkania - dopiero po tej czynności przypominało mi się, że warto byłoby wygrzebać klucze z kieszeni i z ich pomocą dostać się do środka. 
Dziś jednak drzwi otworzyły się bez mojego ingerowania w zabezpieczenia. Skonsternowany przez chwilę stałem w progu, ze zdziwieniem marszcząc brwi. W końcu jednak zdecydowałem się wejść do korytarza, bezgłośnie zamykając za sobą drzwi. Gdy jednak spojrzałem w kąt, odetchnąłem z ulgą. Mój niepokój ustąpił miejsca lekkiej irytacji. Zdjąłem buty i szybkim krokiem ruszyłem do salonu. Im bliżej byłem, tym wyraźniej słyszałem dobiegający z pomieszczenia głos Camili Cabello. Gdy wszedłem do środka, pretensjonalnie skrzyżowałem ramiona na piersi i spojrzałem w kierunku kanapy.
- Więc gdzie znalazłeś moje klucze? - spytałem z wyrzutem, przyglądając się siedzącemu chłopakowi. - Mogłeś chociaż do mnie napisać. 
Blake jedynie uśmiechnął się krzywo i rzucił zgubę w moją stronę. Zręcznie złapałem ją w locie.
- Na schodach koło recepcji - oznajmił czarnowłosy i lekko wzruszył ramionami. - Powinieneś mi dziękować, a nie mieć pretensje.
- Nie będę ci dziękować, skoro w tym miejscu puszczasz coś takiego - z teatralnym oburzeniem podszedłem do wieży stereo i przełączyłem utwór na kawałek wykonania Black Sabbath, który zawarty był na oryginalnej płycie zespołu. Na regale za wieżą miałem ich mnóstwo - większość z nich kwalifikowała się do rocka z okresu drugiej połowy ubiegłego wieku. 
Zająłem miejsce na fotelu i wbiłem wzrok w znajomego z kadry. Był niewiele niższy ode mnie, aczkolwiek moje nazwisko bardziej nadawało się do jego urody. Śniada karnacja, ciemne oczy u wydatne kości policzkowe nadawały mu nieco egzotycznego wyglądu. 
- Przez trzy dni nie będzie trenera - oznajmił nagle, uśmiechając się z satysfakcją. W reakcji na jego słowa lekko uniosłem brew.
- Czyżby? Jak udało ci się pozbyć go akurat teraz? - spytałem z jawną wątpliwością w głosie. Eliminacje już wkrótce, a nasz mentor postanowił wyjechać?
- Wystarczyło przypomnieć, że ważność jego ubiegłorocznego prezentu od nas wkrótce wygasa - Blake parsknął z rozbawieniem, widocznie bardzo z siebie zadowolony. - Kazał nam trenować pod jego nieobecność, ale obaj wiemy, jak to się skończy...
W tym momencie przestałem go słuchać. Wyjąłem telefon z kieszeni z zamiarem powiadomienia dziś poznanego szatyna o lukach w moim grafiku. W połowie pisania wiadomości jednak przerwałem, zdając sobie sprawę, że nie mam jego numeru. Sfrustrowany włączyłem wyszukiwarkę internetową i dość sprawnie odnalazłem numer na stronie firmy Jodissela, aczkolwiek nie miałem gwarancji, że jest tym, który aktualnie jest mi potrzebny. Postanowiłem jednak zaryzykować.

"Okazuje się, że trzy najbliższe dni mogę wykorzystać całkowicie w dowolny sposób. To chyba dobra okazja na wywiad, o ile też znajdziesz czas." 

Wysłałem wiadomość i odłożyłem telefon na blat stołu przed sobą. 
- Od kiedy ty z kimś piszesz w czasie, gdy z tobą rozmawiam? - podejrzliwie spytał Blake, który prawdopodobnie przerwał swój wywód na rzecz bacznego obserwowania moich poczynań. 
- Ważne sprawy służbowe, za które też powinieneś się w końcu zabrać - odparłem jedynie, splatając dłonie na kolanie. - W przeciwnym razie trener doda ci kilkanaście basenów, jak ostatnio. A ja nie lubię słuchać twoich narzekań, więc radzę ci się za to zabrać, przyjacielu.
(Jodi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz