sobota, 10 sierpnia 2019

Od Jodissela CD Erica

Przyjąłem mój telefon z powrotem, kończąc zapiski w notesie, które miały umożliwić mi zapamiętanie czegokolwiek z tego spotkania. Byłem już praktycznie sławny wśród moich znajomych z tego, że cokolwiek by się nie stało, trzeba mi pokazać z tego zapisek, bo inaczej będę szedł w zaparte, że taka rzecz nie miała miejsca. Niezbyt mi się podobało, że tak o mnie myślą, ale cóż mogłem zrobić, kiedy wiedziałem, że przynajmniej ziarno prawdy w tym było. Akurat zamykałem notatnik z zamiarem schowania go z powrotem w torbie, kiedy moich uszu dobiegł dźwięk krzesła przesuwającego się po podłodze. Podniosłem wzrok, aby zobaczyć Erica stojącego za stolikiem. - Jeśli zdecydujesz się powiadomić mnie o terminie spotkania, to wolałbym, abyś napisał wiadomość. Często zdarza się, że nie mam możliwości odebrania połączenia. - poinformował mnie z uśmiechem. Aby nie wyjść na nieuprzejmego, natychmiast także wstałem ze swojego krzesła, zauważając, że Eric najprawdopodobniej chce się pożegnać. Wygładziłem jedną ręką poły mojej koszuli, drugą podając chłopakowi. - Oczywiście, w końcu klient nasz pan. - uśmiechnąłem się do niego, z lekkim bólem zauważając, że nawet pomimo mojego prostowania się prawie na baczność Eric patrzył na mnie z góry, podczas gdy mnie naturalnie zaczął boleć kark od ciągłego zadzierania głowy. Był ode mnie przynajmniej o pół głowy wyższy. No i przynajmniej on wyglądał na swój wiek, bo mnie niekiedy ludzie dawali szesnaście lat, pomimo faktu, że już dawno skończyłem lat dwadzieścia trzy. - W takim razie będziemy w kontakcie. Data pierwszego spotkania zależy od ciebie, ponieważ wciąż, mimo wszystko, potrzebny mi wywiad. Ewentualnie mogę pobuszować po twojej szafie. - przewróciłem oczami z krzywym uśmiechem. - Następne spotkanie odbędzie się już w studiu, które będę musiał zarezerwować, zatem to ja odezwę się do ciebie i razem ustalimy odpowiadający nam obu termin. Wszystko to powinno zająć jedynie kilka dni, więc nie musisz się martwić, że nie zdążysz na galę. - wyłuszczyłem jeszcze Ericowi kilka kwestii, zanim ostatecznie się nie pożegnałem. - Dziękuję ci zatem za tą okazję. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna. Uśmiechnąłem się do niego ostatni raz i rozejrzałem się powoli, obserwując jednocześnie, jak Eric opuszcza kawiarnię. Dopiero wtedy pozwoliłem sobie na wypuszczenie powietrza z sykiem przez zęby, podczas gdy ostrożnie zajmowałem znów miejsce przy stoliku. Cholerna choroba. Cholerna choroba i cholerny ból. Ledwie oddychałem, gdyż okolice żeber przeszywały mi spazmy ostrego bólu. Wiedziałem, że tak samo szybko, jak ból się pojawił, tak samo szybko zniknie, ale jednak ostatnie kilka minut rozmowy z Erikiem było ciężkie dla mnie — słabo potrafiłem udawać, ale istniała nadzieja, że chłopak nic nie zauważył. Nie chciałem brać leków przeciwbólowych, bo otumaniony nimi stawałem się oschły i nieuprzejmy, co było mi mocno nie na rękę. Dopiłem resztkę swojej kawy i krótkim uśmiechem podziękowałem kelnerowi, który w biegu przechwycił ode mnie naczynie. Odczekawszy jeszcze kilka sekund, aby zapierający dech w piersiach ból przeminął, wyszedłem powoli z kawiarni.
<Eric?>

Od Erica cd Jodissela

Podczas gdy Jodi przeglądał wyłożoną przeze mnie wizytówkę, zdążyłem dopić swoją kawę. Chwilowe spojrzenie szatyna nie umknęło mojej uwadze, widocznie udało mu się połączyć fakty. Gdy wyprostował się i sięgnął do swojej torby, tym razem ja skorzystałem z okazji, aby przyjrzeć mu się dokładniej. Wzrok niewątpliwie przyciągały jego włosy, a kolor oczu przyjemnie kontrastował z jego jasną karnacją. Gdy wchodził do kawiarni, wydawał się być nieco wyższy, lecz teraz mogłem stwierdzić, że przy moich stu osiemdziesięciu sześciu centymetrach wzrostu raczej za takiego nie uchodzi.
Akurat skupiałem się na jego delikatnych rysach twarzy, gdy nagle jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Powoli analizowałem jego słowa, stukając palcami o powierzchnię kubka. Propozycja szatyna wydawała się być całkiem interesująca, nie musiałem długo wahać się nad podjęciem decyzji. Lubiłem obiektyw aparatu i prawie każda szansa na bliższe zetknięcie się z nim była przeze mnie wykorzystywana.
- Od pewnego czasu częściej mam okazję do skupiania się na pływaniu, więc byłaby to dla mnie przyjemna odmiana - oznajmiłem z lekkim uśmiechem, nie spuszczając z chłopaka wzroku. - Chętnie wpadnę do twojej firmy, skoro dodatkowo mogę jakoś tym pomóc. A jeśli o moje włosy nie muszę się obawiać, podpisanie papierka raczej mi nie zaszkodzi, prawda?
Gdy chłopak podsunął mi swój telefon, ogarnęło mnie lekkie zaskoczenie. Nie przypuszczałem, że mógłby korzystać z tak archaicznych urządzeń. 
- Mhm, jasne... - chwyciłem telefon i w skupieniu zapisałem w nim swój numer, wcześniej trzy razy sprawdzając jego poprawność. Moja pamięć do cyfr lubiła szwankować, a w tak istotnej sprawie wolałbym nie popełnić żadnego błędu. Po odłożeniu urządzenia wstałem z wcześniej zajmowanego miejsca i poprawiłem nieprawidłowo zwinięty skrawek koszulki.
- Jeśli zdecydujesz się powiadomić mnie o terminie spotkania, to wolałbym, abyś napisał wiadomość - oznajmiłem, zaciskając dłonie na oparciu krzesła przede mną. - Często zdarza się, że nie mam możliwości odebrania połączenia - wyjaśniłem z delikatnym uśmiechem, z lekko przekrzywioną na bok głową przyglądając się szatynowi.
(Jodi?)