poniedziałek, 9 września 2019

Od Mercedes cd. Auguste i Maximiliana

Dogoniłam Auguste przy windach. Nerwowo wpatrywała się w niewielki wyświetlacz nad stalowymi drzwiami, co chwilę wciskając przycisk wzywający windę.
- Nie wiem czy to coś da. - Zatrzymałam się obok niej.
- Musi. Za trzy minuty mam autobus. - Zerknęła na zegarek i ponownie nacisnęła guzik w ścianie.
- Jeśli chcesz, mogę cię podrzucić - zaproponowałam.
- Byłoby miło - powiedziała po tym, jak ponownie spojrzała na zegarek na nadgarstku. - O ile obiecasz nas nie zabić.
- Postaram się. - Zaśmiałam się, wchodząc do windy, która właśnie przyjechała.
Gus dołączyła do mnie, naciskając guzik oznaczony jako poziom 0, a chwilę później też ten odpowiadający za przyspieszenie zamknięcia drzwi. Kilkadziesiąt sekund później w windzie rozległ się charakterystyczny sygnał dźwiękowy wraz z komunikatem informującym że znajdujemy się na parterze. Wysiadłyśmy, od razu kierując się w stronę wyjścia z budynku, a potem na parking, gdzie pomiędzy samochodami stał mój motocykl.
- Załóż to. - Podałam jej kask, który miałam w ręku. - Gdzie jedziemy?
Auguste podała mi adres w Midtown i założyła kask. Wsiadłyśmy na maszynę, a ja odpaliłam silnik i wyjechałam z parkingu.
Niedługo później dotarłyśmy pod nowoczesny apartamentowiec. Gus zsiadła z motoru i oddała mi kask.
- Dzięki. - Na jej ustach pojawiło się coś na kształt uśmiechu. Choć może to tylko kwestia słabego światła i zmęczenia? - Do zobaczenia.
- Cześć - odpowiedziałam, patrząc jak odchodzi.
***
Kolejnego dnia było już po 16 gdy wróciłam do szpitala. Zajrzałam do sali Arcziego, stając w otwartych drzwiach. Mężczyzna nie spał, jednak leżał z zamkniętymi oczami.
- Ręce na widoku, Maximilianie Hardcastle - rzuciłam, wchodząc do pomieszczenia.
- To pomyłka. - Wzdrygnął się i otworzył szeroko oczy. - Kurwa, Maria!
- Ciebie też miło widzieć. - Roześmiałam się, nie mogąc się dłużej powstrzymać.
- To nie było śmieszne - zaprotestował obrażony, ale na jego twarzy malował się cień uśmiechu.
- Śmiałbyś się widząc swoją reakcję. Jak się czujesz? - Usiadłam na krześle obok łóżka.
- Zestresowany - wytknął. - I śpiący, choć to pewnie kwestia morfiny.
- Śpij, powinieneś odpoczywać. - Zostałam obdarzona spojrzeniem, które rozumiałam aż za dobrze. Kiedy śpisz trudno jest kontrolować otoczenie. - Śpij - powtórzyłam. - Obudzę cię gdyby coś się działo.
Blondyn uśmiechnął się słabo i zamknął oczy, a ja poprawiłam mu kołdrę. Wkrótce jego oddech stał się wolniejszy. Wyglądał tak spokojnie.
Jakiś czas później poczułam w kieszeni wibracje. Wyjęłam telefon i zobaczyłam smsa od Gus.
"Nasza ofiara losu wciąż żyje?"
"Jestem właśnie w szpitalu. Archie śpi." odpisałam.

Gus? Wciąż się martwisz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz