wtorek, 13 sierpnia 2019

Od Anastazji CD Hero

Siedziałam na stołku przy barze i (w większości) facetach, którzy niecierpliwie pospieszali młodego barmana. Spojrzałam na kieliszek z szotem, moim pierwszym w Nowym Jorku. Podniosłam naczynko i wychyliłam alkohol, nie krzywiąc się. Już wcale się nie krzywiłam, choć nie wiem, czy takie "doświadczenie" jest powodem do dumy. 
– Chyba masz niezły gust, jeśli chodzi o alkohol – zaczepiłam bruneta. Ten wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Więc może jeszcze jednego? Na nasz koszt – nie czekając na moją odpowiedź, barman nalał kolejnego szota i podsunął mi, po czym zajął się innymi klientami. Bywały dni, kiedy sama flirtowałam z facetami, których nigdy później miałam nie zobaczyć. Teraz jednak chciałam się po prostu napić. Nie wyglądałam wyzywająco - to do mnie niepodobne - ale nieraz słyszałam, że czysta elegancja i zakolanówki pod prostą sukienką nie są wiele gorsze. 
Z zamyślenia wyrwał mnie nie kto inny, lecz barman. Podparł się łokciem o blat przede mną. 
– A co taka ładna, młoda dziewczyna robi sama w klubie? – Nonszalancki śmiech nie schodził mu z twarzy. 
– Nie mam zamiaru długo tu zostawać – wlałam w siebie drugiego szota, odstawiając kieliszek ze stukotem. Chłopak uniósł jedną brew z uznaniem. – Jeszcze jednego.
Brunet, nie odwracając się ode mnie, wyciągnął nową butelkę wódki. Mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Lubiłam obserwować ludzi, choćby z ciekawości, chociaż popatrzeć na "ładnych chłopców", jak to określałam z moją przyjaciółką Anną, też było miło. A ten przede mną był na pewno z tych "ładnych". 
– Czekaj – wyciągnęłam trzydzieści dolarów i położyłam na ladzie, przysuwając je do barmana. Ten spojrzał na banknoty i sceptycznie zapytał:
– Jesteś pewna? To dosyć tani szot. 
– Jak będę miała dość to włożysz mi resztę do torebki i wyniesiesz na rękach – trochę nie wierzyłam, że powiedziałam to na głos. 
Chłopak zaśmiał się i zabrał pieniądze. 
Po kilku szotach nie musiałam się zmuszać do uśmiechu, facet siedzący z kolegą obok mnie zadeklarował, że mnie odprowadzi do domu, jeśli będę chciała. 
– Ona już ma towarzysza – puścił do mnie oczko z bezczelnym uśmiechem. 
Nie jestem pewna, co do mnie powiedział, bo było już głośno. Jego mina jednak dała mi do zrozumienia, że to było coś, co by mi się nie spodobało, nawet po pijaku. Raczej nie proponował mi "minutki na zapleczu", ale często uwagi, które słyszałam w Rosji, a które miały być komplementem, rewanżowałam liściem w twarz. Nie lubiłam chamstwa i bezczelności, choć po pijaku i tak było mi je łatwiej przyjąć. 
Wstałam, zachwiałam się, złapałam kieliszek, posłałam brunetowi szeroki, kpiący uśmiech i wyszłam z klubu. Nie byłam pijana. Zawsze pierwsza u mnie wysiadała koordynacja ruchowa. Przeszłam ledwie parę kroków, a drzwi klubu otworzyły się za mną. 
– Nieładnie tak uciekać bez pożegnania. 
Rozpoznałam głos barmana, który przez ostatnią godzinę poświęcił mi sporo swojej uwagi. Może że względu na fakt, że z barowego stołka wstałam tylko raz, do toalety. Odwróciłam się. Brunet uśmiechał się, a ten uśmiech znów mogłam nazwać tylko nonszalanckim. 
– Nie zapomniałaś czegoś? Może to teraz weź, nie chcę kłopotów w pracy. 
Moja torebka. 
Brawo, sieroto. Przynajmniej wyszłabyś "z klasą", ale nie, bo po co. 
Wzięłam do ręki torebkę. Zauważyłam, że ma tatuaż na nadgarstku i palcu. Nie skomentowałam tego. 
– Dzięki – odwróciłam się i poczułam, że prócz torebki mam w dłoni jeszcze kawałek papieru. Karteczkę z napisem: "Hero". Zaśmiałam się w głos. Domyśliłam się, że to jego imię. 
– Och, mój ty bohaterze. – Wcześniej, przy barze, dałam pokaż swoim wrodzonym umiejętnościom flirciarskim. Prawie nigdy jednak nie mówię niczego na poważnie w tym rodzaju rozmów. Tym razem jednak spojrzałam na chłopaka przenikliwym wzrokiem. 
– Anastazja. Teraz lepiej wracaj do swoich narwanych klientów, ja może jeszcze kiedyś wpadnę. Po takiego szota. 
Wypowiadając ostatnie zdanie, odwróciłam się i ruszyłam wolnym krokiem. 

(Hero?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz