poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Od Erica cd Jodissela

Wlepiałem wzrok w ekran telewizora z niewielkim zainteresowaniem, jedynie jednym uchem słuchając nieprzerwanego monologu przyjaciela. Dopiero teraz zacząłem odczuwać spowodowane treningiem zmęczenie, a fakt, iż spałem dziś wybitnie nie najlepiej, dodatkowo pozbawiał mnie energii i chęci do przetrwania reszty dnia. Nic wręcz dziwnego, że na lecący w moją stronę pocisk zareagowałem dość ofensywnie.
- Jeśli się nudzisz, przebiegnij się dookoła bloku - syknąłem, odrzucając poduszkę w Blake'a. - Napruty byłeś do tego bardzo skłonny.
- Nie moja wina, że masz mnie w dupie - odparł z lekką urazą w głosie, wracając do głaskania spoczywającego na jego kolanach Theo, który zjawił się w pomieszczeniu dość niedawno. - Posłuchaj mnie chociaż przez chwilę.
Litościwie przeniosłem wzrok na bruneta i pytająco uniosłem brew. Musiałem znosić jego bełkot podczas kilkugodzinnego treningu, gdy tylko nie miał głowy pod wodą, a moja cierpliwość miała swoje granice.
- Z racji pierwszego, wolnego od niepamiętnych czasów wieczoru...
- Nigdzie nie idę - przerwałem mu na samym wstępie. - Nie chce mi się dziś już nie chce.
- Mój błyskotliwy umysł przewidział taką ewentualność - odparł z uśmiechem, niezrażony moim rozbawionym prychnięciem. - Dlatego też my przyjdziemy do ciebie. 
Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach na wspomnienie ostatniej wizyty członków kadry w moim biednym mieszkaniu. Następnego ranka bałem się, że konieczna będzie przeprowadzka. Takim pobojowiskiem było wtedy moje lokum. Nie miałem zbytnio ochoty znowu przez to przechodzić. Przybrałem dramatyczną pozę i westchnąłem teatralnie, przewieszając głowę przez boczne oparcie fotela.
- Po pierwsze - uniosłem dłoń i wystawiłem w kierunku młodszego chłopaka wskazujący palec - wy zajmujecie się zaopatrzeniem. Po drugie - dołączyłem środkowy palec, nie spuszczając chłodnego wzroku z chłopaka - rano nie wypuszczę was z mieszkania, dopóki nie ogarniecie syfu. Po trzecie, żadnej policji - zakończyłem dołożeniem palca serdecznego, po czym zacisnąłem dłoń i pozwoliłem swobodnie opaść jej na miękkie siedzenie. 
- Chyba da się załatwić - Blake błysnął zębami w uśmiechu i zanim zdążył dodać cokolwiek, w pokoju rozbrzmiał dźwięk powiadomienia z mojego telefonu. Skrzywiłem się, słysząc ostrą wibrację na twardej powierzchni blatu tuż przy moim uchu. Na ślepo sięgnąłem po urządzenie i odczytałem otrzymaną wiadomość. Nie umknęło mojej uwadze, że odpowiedź Jodiego przybyła z numeru, który różnił się od tego, na jaki wysłałem swój SMS. Dlatego też zapisałem nowy kontakt, zanim odpowiedziałem na wiadomość. Przez chwilę rozważałem, czy planowane spotkanie nie przeszkodzi mi w jutrzejszym wstaniu przed południem. Na szczęście należałem do grupy osób nie lubiących marnować dnia, więc jeśli wstanę wcześnie i zmobilizuję resztę do tego samego, może zdążą posprzątać, a ja udać się na spotkanie.
"Ten termin jak najbardziej mi odpowiada. Do zobaczenia jutro." Wysłałem wiadomość i odłożyłem telefon, ponownie skupiając swoją uwagę na pływaku obok.
- Kto dokładnie planuje dziś zrujnować mój spokój?
- Nie przyjdzie tylko Ian - Blake wzruszył ramionami, nie odrywając spojrzenia od mojego kota. 
Wraz z przyswojeniem owej informacji opuściły mnie resztki nadziei na to, że jakoś zdołam ogarnąć dzicz. Ian był najstarszym i najmniej problematycznym członkiem kadry, a także moim potencjalnym pomocnikiem do pilnowania pijanych kolegów. Pozostało mi chociaż wierzyć, że nasz ukochany trener Mackie nie zadzwoni z pytaniem, komu najlepiej poszło na wieczornym treningu.
(Jodi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz