piątek, 9 sierpnia 2019

Od Erica cd Jodissela

- Wszystko zależy od tego, jaka to gala i w jakim charakterze się pan tam udaje, panie Perez. Musiałbym wiedzieć, czy ma pan jakieś własne pomysły na aranżację swojego stroju, abym mógł się na czymś wzorować i wiedzieć, w jaką stronę zdecydowanie nie iść. - poinformował mnie mężczyzna, gdy wysłuchał moich słów. Ulżyło mi nieco, gdy nie uzyskałem jeszcze wyraźnej odmowy. Miałem mało czasu, a ryzyko, że mój trener spyta mnie o sprawę, rosło z każdym dniem. 
- Ale zanim zdecyduję, czy podjąć pańskie wyzwanie, chciałbym wiedzieć... Skąd pan się o mnie dowiedział? - dodał Jodissel i przekrzywił głowę w bok, co spowodowało, że kilka kosmyków jego włosów zsunęło się ze swego właściwego miejsca. - Nieczęsto zdarza mi się zostać rozpoznanym na ulicy. Niech pan tylko nie mówi, że już kiedyś pana poznałem, tylko pana nie pamiętam.
W reakcji na te słowa pozwoliłem, aby mój prawy kącik ust powędrował nieco w górę. 
- Mój znajomy z pracy kiedyś napomknął o pańskiej firmie w mojej obecności, a z racji tego, że jestem z natury ciekawskim człowiekiem, tyle informacji wystarczyło mi w zupełności. Uznałem, że taka wiedza może mi się kiedyś przydać i proszę, nie pomyliłem się - wyjaśniłem, unosząc spoczywającą na blacie dłoń, aby móc oprzeć na niej podbródek.
- Wracając do sedna, będzie to gala związana z krajowymi zawodami pływackimi, na które udaję się oczywiście jako zawodnik. - oznajmiłem rzeczowo, stukając paznokciami o nawierzchnię stołu. - Co do pomysłów, wolę zdać się na profesjonalistę. Nie mam pojęcia, co mogłoby pasować na taką okazję i dobrze się na mnie prezentować. Wiem jednak na pewno, że wolałbym, aby było to coś w naturalnych, ciemnych kolorach. Coś niezbyt krzykliwego, lecz robiącego wrażenie. Raczej nie widzę siebie w stroju kanarka - ostatnie zdanie zabarwiłem nieco żartobliwym tonem, przez cały czas nie spuszczając wzroku z siedzącego naprzeciwko mnie szatyna, po czym dodałem: - Mam nadzieję, że rozumie pan, co mam na myśli?
Przybycie kelnerki na moment odciągnęło moją uwagę od mężczyzny. Odsunąłem ręce, aby dziewczyna swobodnie mogła położyć moje zamówienie na blacie. Podziękowałem jej z krótkim uśmiechem, po czym wróciłem wzrokiem do Jodissela. W międzyczasie zacząłem bezgłośnie mieszać pomarańczowy syrop w swojej kawie.
- Raczej nie jestem zbyt wybredny i jeśli podejmie się pan mojego wyzwania, zaufam pańskiemu oku i doświadczeniu - dodałem po chwili, odgarniając część nadal wilgotnych włosów do tyłu, które w irytującym nawyku lubiły przysłaniać moje oczy.
Musiałem przyznać, że formalne zwracanie się do osoby będącej prawdopodobnie w wieku podobnym do mojego było dla mnie czymś niecodziennym. Zazwyczaj nie musiałem bawić się w podobne grzeczności. 
(Jodi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz